Nie było mnie. Dość długo, chociaż już wcześniej zdarzały mi się takie przestoje. Tym razem przerwa spowodowana była bolesnym przepoczwarzaniem. Każdy wie jak to u motyli bywa, że najpierw są nieszczególnie ładnymi gąsienicami, a potem w jakiś magiczny sposób przemieniają się w te barwne, latające stworzenia. Niewielu wie, jak skomplikowany fizjologicznie jest to proces zwany metamorfozą.
No i właśnie gąsienica JA zwana na potrzeby tego wpisu LARWĄ MARYSIĄ nieskromnie obwieściła jakiś czas temu całemu światu że jest już pięknym motylem! O jakże próżna, zbyt dumna i niepokorna okazała się Larwa Marysia. O jakże się ona myliła...
Bo nagle, kiedy pokazując światu swoje piękne skrzydła lśniące w promieniach wiosennego słońca, chciała się wzbić w swój pierwszy, prawdziwy i wolny lot...
Tragedia! Katastrofa! Dramat. I olśnienie!
Nie ma skrzydeł, ba... nie ma nawet zawiązków skrzydeł. Niewiele by brakowała, a naiwna Larwa Marysia spadłaby w wierzchołka pięknej rośliny na nieprzyjazną glebę i się potłukła. Na szczęście nie spadła ale cofnęła się i ...
Okokoniła w bezpiecznym miejscu. Teraz jest to Poczwarka Marysia, która siedzi w swoim bezpiecznym kokonie i czeka, przekształca się, pracuje i myśli.
No, w dużym skrócie tak to ze mną obecnie wygląda. A jak ktoś nie zrozumiał tej zawiłej przenośni to może inaczej.
Pisząc jakiś czas temu o swojej przemianie wewnętrznej, światopoglądowej i duchowej popełniłam grzech pychy. przekonana byłam, iż osiągnęłam szczyt ogromnej góry. I gdy tak stałam już na tym szczycie, dumna i blada w promieniach chwały spadł na mnie cień.
I zobaczyłam, że to cień prawdziwej góry którą mam do zdobycia. A ja tak na prawdę to wypełzłam dopiero, z wielkim mozołem ze swojego dołu.
O jaka mnie pokora opadła. Jakie olśnienie... Ile pracy przede mną, ile wysiłku jeszcze, jak daleka droga. A wierzchołka nie widać, mgła go zasłania. Usiadłam nad swoim dołem pod swoją górą i zaczęłam dumać.
Teraz pełna pokory zdałam sobie sprawę, że zbytnia pycha i nadmierna pewność siebie były oznakami oszukiwania się wynikającego w ogromnego pragnienia bycia już na szczycie. A teraz trzeba powoli, krok za krokiem podążać ku szczytowi nie skupiając się na nim, lecz na każdym kroczku i z każdego się cieszyć. A z każdego upadku wyciągać wnioski.
Dumna jestem ogromnie bo wypełzłam z dołu i dojrzałam światło. I dumna jestem bo choć w pierwszej chwili góra mnie przytłoczyła to jednak nie wystraszyłam się jej i podjęłam wspinaczkę. To strasznie trudna droga ale już wiem jak iść bo w sumie to z dołu wychodziło się podobnie, ale było ciemniej.
Nawet nie przeraża i nie zniechęca mnie myśl i świadomość, że mogę nigdy nie dość do wierzchołka, że mogę się tylko do niego zbliżać. Wspaniała będzie już sama wspinaczka. A jak już będę myśleć że jestem na szczycie to się uważnie rozejrzę, bo może to tylko fragment, półka skalna i już pokorniejsza będę szła dalej.
Siły w tej wędrówce na szczy Ci życzę!
OdpowiedzUsuńDziękuję, będzie potrzebna na pewno. Pozdrawiam.
UsuńLuna - matko jedyna. Nie mów aż tak źle o sobie, bo mnie to przeraża. jesteś motylem, wiem to. tylko usiadłaś na kwiatku jakimś i go podziwiasz. Już promyki słonka łapiesz, już skrzydełka się wzmacniają. Oj oj muszę się znó z Tobą spotkać.
OdpowiedzUsuńElu, mój Aniele kochany, Ty zawsze masz dla mnie dobre i podnoszące na duchu słowo. Tak, musimy się spotkać. Koniecznie.
UsuńŻyczę, abyś osiągnęła swój szczyt, o ile on gdzieś jest. Albo lepiej - aby nie był to szczyt, tylko - jak piszesz - skalny występ. Siedzenie na szczycie może okazać się nudne i ograniczające:)
OdpowiedzUsuńNigdy nie pomyślałam o tym w ten sposób. Ale tak, siedzenie na szczycie może być cholernie nużące.
UsuńWiosna idzie, więc i motyle się pojawią a Ty będziesz jednym z nich :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Krysiu, chociaż chciałabym, abyś i Ty pofruwała z nimi.
UsuńMyśl najlepsza ze wszystkich to ta, że wspaniała jest sama wspinaczka.
OdpowiedzUsuńO tak, bo jak mawiał nieodżałowany ks. Kaczkowski, świadomość tego jak daleko jest szczyt może przerazić do tego stopnia, że zaniecha się wspinaczki. Mniej więcej.
UsuńTo, o czym piszesz, to naturalna kolej życia chyba każdego człowieka, wiem coś o tym. Góry i głębokie doły...
OdpowiedzUsuńStare powiedzenie, że co Cię nie zabije, to Cię wzmocni najczęściej się sprawdza!
Niech nadchodząca wiosna doda Ci sił, Motylku!
Dziękuję, ładnie mnie nazwałaś. Zgadzam się w pełni z tym powiedzeniem i wierzę w jego moc.
UsuńJak już wiem, że moje samopoczucie to sinusoida i kiedy jestem w dołku to wiem, że za jakiś czas będę na górce i nawet potrafię się tym cieszyć, choć doły niestety bywają dużo dłuższe i przytłaczające. Myślę, że nie może być inaczej. Każdy z nas ma takie chwile, a przedwiośnie bardzo temu sprzyja. Dla mnie od lat marzec jet najtrudniejszym miesiącem.
OdpowiedzUsuńMarysiu, mądrze napiszesz, że droga się liczy, a nie cel, nie szczyty.
Dopiero z perspektywy czasu widać, że dołki bywają generalnie płytsze, a nasze życie nabiera sensu. Trudno o niego w dzisiejszym świecie, dlatego trzeba bardzo dbać o swoje pasje, o małe zachwyty, o miłość do tego co sie robi i daje innym.
Wymądrzywszy się lecę dalej. :))
Gosiu, kochana, nawet nie wiesz jak wiele dla mnie znaczą te słowa. Bardzo Ci dziękuję, dałaś mi nadzieje, że wyjdę z obecnego dołka, który mnie od ponad tygodnia gniecie i odsuwa od świata.
UsuńNie patrz do góry, bo możesz się wupierni.... o wystający korzeń, o kamień, albo ktoś podłoży ci haka. Patrz przed siebie. I pamiętaj zawsze i wszędzie, że warto żyć. bo życie jest piękne. Trzeba tylko wsłuchać się w każda chwilę co Ci przynosi.
OdpowiedzUsuńJest taki wierszyk:
Gdy idziesz przez życie, miej wesołą minę,
łap szczęście do ręki i duś jak cytrynę!
Tego Ci życzę
Teresa
Wierszyk niebywale mi się podoba. To dobre motto. Dziękuję za słowa i za odwiedziny.
UsuńI ja wpadam przytulić Marysiu... sama też wpadłam po uszy i tak leżę i myślę - niby źle tak leżeć ("co ludzie powiedzą!!") ale trudno się ruszyć i nie bardzo się chce... ale powoli, bardzo powoli, jak już sobie dostatecznie poleżę to pójdę dalej :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko:)
Wiem Basiu z czym się zmagasz.... chciałabym sobie pozwolić na to zaleganie ale gdzieś w głowie dzwoni mi , że szkoda czasu, szkoda życia... a jednak trudno się ruszyć.
Usuńrównież Cię przytulam...
OdpowiedzUsuńteż czasami mam dołki padołki ale jakość trzeba iść do przodu...
wolę przyciąganie ziemskie więc raczej spadanie mi nie grozi... no bo ostatecznie ile można spadać ?
Spadać można do ostateczności ale to już hard core. Nie chcę nawet o tym myśleć. Będę się drapać do góry w swoim własnym ślimaczym na razie tempie:)
UsuńLuno, nawet tak nie mów, nie jest poczwarką, ale motylem, ja tak Cię widziałam i nadal widzę, baa jest tak kolorowa, bajeczna, magiczna i piękna jak Twoje zdjęcia!
OdpowiedzUsuńO... Zaskoczona jestem takimi miłymi słowami. Dziękuję ale pozwól że jednak się nie zgodzę. Fajnie, że uważasz iż zasługuję już na miano motyla ale jednak ja jeszcze czuję się poczwarką.
UsuńMarysiu, tulę! Słoneczko i witamina D niebawem zrobią co trzeba :)
OdpowiedzUsuńSiły życzę i wytrwałości:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTrudne to... Ale ważna jest Twoja samoświadomość gdzie jesteś i jaka jest Twoja droga. Skoro masz cel i jasny kierunek to po prostu idź i... ciesz się drogą i tym co ona przynosi.:)
OdpowiedzUsuńPowodzenia:)