Tia... Nie w futerko, bo to co jakieś czas koszę. Mało skutecznie ale tak rola trawnika, żeby odrastał.
Zatem, jak łatwo się domyślić z racji bytności tej zacnej pory roku jaką jest zima, przybrałam dodatkową warstwę ochronna przed zimnem:)
Tak, moi drodzy, dziś nieopatrznie, nie wiedzieć czemu stanęłam na wadze. Po co? No nie wiem zupełnie. Gupia chyba czy co ale wzięłam i zamulona chyba brakiem kawy w organizmie, stanęłam na tym okrutnie prześmiewczym urządzeniu. No od ostatniej takiej zapaści mózgowej, która to miała miejsce jakieś dwa/trzy miesiące temu, przybyło mi słodkie 3 kilo. Oprócz tych kilkunastu nadprogramowych hodowanych od lat.
No nie wiem co o tym myśleć. Nie żebym się jakoś zdziwiła, bo ślepa nie jestem, od najgłupszych zasiadających w lawach na Wiejskiej, nieco bystrzejsza to umiem dodać dwa do dwóch. I jak więcej przyjmuję niż spalam to nie ma zmiłuj... odkłada się.
Nowy rok - nowa Ja! Nawet więcej tej nowej mnie, jak widać:) Ale poważnie to chyba przydałby się coś z tym zrobić.
Podobno każdy dodatkowy kilogram masy ciała to aż cztery na jedno kolano. Nic dziwnego, ze mam problem, niewielki jeszcze, ale jednak, z wejściem na to swoje 3cie pięterko.
No ale na miłość wszelkiego stworzenia, jak to zrobić skoro:
1) Uwielbiam jeść.
2) Nie cierpię się ruszać.
No, kochani spójrzmy prawdzie w oczy - no nie da się.
Zatem, albo dieta, albo ćwiczenia. Teraz muszę wybrać czego nie lubię robić bardziej i zacząć robić to drugie.
Bo pal licho wygląd, pogodziłam się z kształtami rubensowskimi, jest się do czego potulić, mam ładną proporcjonalną figurę, więc te nadwyżki jakoś znikają, ale zdrówko. No za młoda chyba jestem by mnie kolana i stawy skokowe bolały od kilkunastu schodków.
Zatem poza ograniczeniem tego co umiem sobie odebrać czyli alkoholu - bo ostatnio było go za wiele, tu winko do wigilii, tu likierek na rocznicę, tu likierek i szampan na Sylwestra... Nie, dość.
Do tego te wszystkie frykasy poświąteczne. Czekoladki, pierniczki... no i tuczałki ogólne - chipsy, chrupki i inne. Do kosza, embargo. Cola tak samo, bo znów na stół wróciła, Szparag uwielbia. Ale teraz niech pije poza domem.
warzywa, twaróg do nich, jajka i lekkie mięsko, owoce i zupy. Tak, lubię zupy.
Aha, ja nie powiedziałam jeszcze, że nie lubię gotować. Więc... no więc, wiecie lipa.
Chcemy z przyjaciółką spróbować salsy - w sensie tego tańca. Blisko domu mam szkołę i jak mówi strona nie tak strasznie drogo za godzinkę. Zawsze to jednak będzie jakiś koślawy ruch, ale ruch.
Co z tego wyjdzie - zobaczym. Ale na razie zrobiłam na jutro zupę pomidorową, z soku mojej mamy z selerem, do tego dodałam oregano, bazylie, paprykę i chili. Pożywna i rozgrzewająca. Na rosole.
A jak tam u was po świętach? Czy mądrzejsi i nie włazili na wagę?
Ja tak sobie mysle, okrutnie: i dieta i ruch! Samo nie wyparuje :)
OdpowiedzUsuńA zamiast placic za godzine tanca, to lepiej te godzine pochodzic po swiecie, taniej wyjdzie, a nawet zaoszczedzisz :)
Madrze sie, ale ja tez stanelam na tej cholernej wadze, a ona zawyla!!!! Bo ja mam taka wyjaca, jak jest wiecej kilogramow, to glosniej wyje!
Milego spalania :)))
O Borze szumiący - kto to wymyślił! wyjąca waga, moja by ochrypła. Ale wiesz, to chodzenie w centrum miasta to mało fajne jest. Może jak się pogoda poprawi to będę gdzieś do parku jeździć, a na razie potańczę, bo nie wspomniałam, że kilka kroczków bym też chciała umieć.
UsuńPewnie, ze to lepsze niz nic :) Tancz mala, tancz....
OdpowiedzUsuńAle też chyba podjadę do parku na spacer. Czemu nie.
UsuńTo trochę niehalo ważyć się po świętach ;-) To jest dokuczanie sobie :-) Bo przecież na 150% będzie naddatek. Jakby poczekała z tym 2 miesiące, pewnie już by nie było. Ale salsa dobry sposób. I w dodatku spotkania z ludźmi dobrze robią na zimowy splin. Tańcz i kręć bioderkami :-)
OdpowiedzUsuńNo to przecie pisala ja ze obled mnie naszedl. Nie mam polskich znaków, a mam jednak, dziwny ten telefon.
UsuńNo, zobaczę jak mi wyjdzie ta salsa.
Od jesieni nie włażę na wagę żeby nie psuć sobie humoru. Kiedyś umiałam zawziąc się i w parę miesiecy ładnie schudnąć. Teraz gdzieś uleciała moja silna wola a i ciało stawia większy opór. Niestety po pięćdziesiatce bardzo zwolnił metabolizm. Powinnam jeśc połowę tego, co do tej pory albo i mniej a jak to zrobic, skoro tak lubię jeść...? W ciepłe miesiące mam dużo wysiłku i harówki, a i tak wtedy nie chudnę. Zapiekło się i tyle! Ech, jak widzisz podobne dylematy.Czasem godzę sie z tą nadwagą a czasem nie, zależy od nastroju danego dnia.
OdpowiedzUsuńNie wiem w jakim wieku jesteś Luno, ale na pewno masz dużo mniej lat ode mnie - wiec próbuj kochana. Na pewno taniec pomoże. Przyjemne z pożytecznym!:-))
Mnie sporo przybyło jak tarczyca zeswirowala. Potem nie zeszło i juz zostalo. 37 lat mam więc młódka ze mnie:)
UsuńJa też mam problem z tarczycą. To teraz jakaś plaga!
UsuńCynamon i imbir- świetnie działają. ja piję teraz dwa duże kubasy parzonego majeranku i czuje się coraz lepiej. Majeranek jest bardzo dobry na spalanie tłuszczyku, ale ja go piję przede wszystkim na utrzymanie poziomu cholesterolu i na "lekkość' w oskrzelach. Świetny na kaszel i przeziębienia.
OdpowiedzUsuńWagi nie mam w domu, ale jak jestem w przychodni to się ważę. Na razie spada, powoli, ale spada. Z drugiej strony nie ma napinki, już widzę rezultaty- lekko po schodach, bez bólu kolan wstawanie z krzesła. W ciągu roku spadło mi 8 kilo- wolno, bo czasem było wahnięcie w górę, ale spadło. Fakt, że ograniczam słodycze, nie słodzę napojów, piję tylko jedną kawę rano, herbatę lub wodę i nie jem chleba. Za to wcinam ziemniaki, które uwielbiam w każdej postaci. Tu nie ma reguły, chyba trzeba wyczuć swój organizm i tyle.
Zdjęcia żab przeurocze:). Chodziłam na kurs salsy i gorąco polecam. Jak się złapie kroki, to potem można każdy taniec uskuteczniać. Zdarza mi się dosyć często, że wyrywa mnie zza biurka i sobie potańczę tak z dwa utwory- od razu lepiej na ciele i duszy się robi.
Super. Majeranek sprawdze bo kaszle troche. A to tańczenie mnie zachęca bo nie umiem a bym chciała. Trzymaj kciuki.
UsuńMajeranek jak najbardziej, kciuki też jeszcze bardziej:)
UsuńZapomniałam zapytać ten majeranek to taki suchy co do zup dodaję czy jaki?
UsuńJa robię tak: Dwie duże łyżki majeranku sypię do garnuszka półitrowego, zalewam wrzątkiem trzy czwarte, przykrywam talerzykiem i parzę 10 minut. Potem przecedzam do dużego kubka i piję gorący, bo taki najbardziej lubię (zimny nie jest smaczny). Nie słodzę, ale jak lubisz, to trochę daj cukru lub miodu. Taki napar piję dwa razy dziennie. Przestałam kaszleć, czuję lekkość w oskrzelach, nie mam ciężkiego żołądka i w ogóle dobrze on na mnie działa. Już kiedyś tak robiłam, a potem nie wiem, dlaczego przestałam. Mnie chodzi głównie o ten cholesterol, który ponoć reguluje, bo nie chcę brać tabletek. A przy okazji działa na inne rzeczy. O, gardło też przestało mnie męczyć.
UsuńPrzeczytaj
http://party.pl/porady/zdrowie/domowe-sposoby/lecznicze-wlasciwosci-majeranku-napar-z-majeranku-91013-r1/
Od słodyczy można się odzwyczaić, za to to taniec uzależnia.Tańcz, niech poziom dopaminy Ci rośnie!
OdpowiedzUsuńSuper pomysł.
Dzięki, jak zacznę tańczyć to może zmienić się wiele w moim wewnętrznym życiu i nie mam tu na myśli flory jelitowej:)
UsuńWłazili już dwa razy i dzisiaj wróciła norma:)))
OdpowiedzUsuńNo to chyba dobrze... Pozdrawiam.
UsuńMi się wyczerpała bateria. :D
OdpowiedzUsuńA poza tym ja mam wolna przemiane więc niestety mimo biegania w pracy jest za duzo, ale strach pomyśleć co by było jakbym nie biegała.
Ale kurczę Chessura bym zwazyla tego diabla. Bo wcina jak głupi.
Moje też żrą na potęgę,a ja z nimi do niedawna więc wiesz... moja przemiana materii postanowiła zwolnić jak zaczęłam dojrzewać a zaczęła w wieku lat 12 więc dawno temu.
UsuńNo ja zamowilam drugi worek karmy bo ta Porta 21 no grain mimo ze ma sporo % białka znika w oczach. Ja nie wiem. Może to tygrysy będą te 3 dranie
UsuńDziś przybył wybawca kurier z zapasem. Coraz więcej mnie kosztują żarłoki. Ale staram się nie schodzić z jakości.
UsuńNo ja czekam na ten Brit ci polecalas ale on dostępny od 18.01 dopiero, więc póki co po staremu Porta 21 bezzbozowa i Josera bezzbozowa teraz wzięłam na klaczki bo coś karma czasem wraca :D
UsuńJa tylko nie ruszam takich cenowo jak Purizon albo feringa bo to jest masakra a nie wiem czy będą jadly bo to blekitna krew i kiedyś feringe oddalam bezdomniakom.
UsuńZdjęcia żabek są urocze. Mam propozycję dla Ciebie. Podaruj mi Twoje zbędne kilogramy, ja je przyjmę do siebie. Ostatnie przeżycia spowodowały, że schudłam, a wolałabym wrócić do swojej poprzedniej wagi. :)
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy, wilk syty i owca cała. Gdyby tak można:)
UsuńOstatnio dużo czytam na temat imbiru, ma wiele wspaniałych właściwości i gdzieś trafiłam, że napój z niego spala bezpiecznie tkankę tłuszczową. Może poszukaj informacji na ten temat? :)
OdpowiedzUsuńJak miło popatrzeć na te piękne, letnie zdjęcia :D
Imbir stosuję w domu do napojów ciepłych i zimnych zamiast cytryny. Ale skupiałam się na jego działaniach prozdrowotnych. Teraz będę też szukać tych o spalaniu, dzięki.
UsuńA do tego ruch i ograniczenie zbędnych tuczałek.
Ja też w zimie przybieram 3kg ale tym razem trochę mniej-w pracy robię setki skłonów więc chyba się nic nie odkłada.Przyjdzie wiosna i zrzucisz:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo ja liczę że zniknie szybko, bo zamierzam się wziąć za siebie.
UsuńSkoro ciągle wchodzę w te same spodnie to znaczy ,że waga jest taka sama.
OdpowiedzUsuńTylko ,że u mnie jest odwrotnie , jak przytyję 3 ,
to wiem ,że zaraz schudnę 4 kg...
Zaraz jakieś problemy się dzieją, więc wolę nie przytyć :-)))
Nie wierzę w to że jak jest dobrze, to zaraz się coś musi popsuć, to takie myślenie sprawcze i podświadome wyszukiwanie nieszczęść. Rzeczy się dzieją kiedy o nich myślimy a jak myślimy o problemach to się zjawiają i wtedy punktujemy, że są.
UsuńAle takiego myślenia nie łatwo się pozbyć, wypiliśmy je z mlekiem matek, babek i prababek.
Nie muszę stawać na wadze, gdyż wystarczą mi spodnie:)) Poza tym, gŁośka czasowo przestała być wegetarianką (zalecenie lekarza), więc na naszym stole pojawiły się kotlety, drób, wieprzowina itp. Poza tym.2. Nie jeżdżę w teren, więc nie łażę, więc wniosek nasuwa się sam. niestety. Trzymam kciuki za tę salsę i będę złośliwy, gdy tylko dowiem się, że odpuściłaś:))
OdpowiedzUsuńCzłowieku, ja wczoraj w największą śnieżycę poszła po raz pierwszy w życiu biegać. Dziś czuję, że to pierwszy raz był. Znaczy no niby biegałam jak musiałam, do tramwaju kiedyś, na w-fie. Poza tym to mnie interwały bardziej zainteresowały.
UsuńByłbym zapomniał! fajne te żabska i ropuszyska!
OdpowiedzUsuńA wiem, że fajne, natura tworzy wiele fajnych stworów. A ta ropucha to mnie rozwaliła. Wygrzebała się spod róży, zjadła ze dwie mrówki i przelazła prze trawnik na podjeździe (2,5m) i zagrzebała się pod inną różą. Spoko.
UsuńZnam i ja pewną wagę... Należę do osób szczupłych, ale ostatnio co tydzień włażę na wagę i... co tydzień złoszczę się na nią ! Tak !!! Na nią, bo wciąż mnie przybywa, a ja nie chcę i nie życzę sobie !!! Zima jest - siedzę i jem ! Cieszmy się, że zdrowe jesteśmy, bo to rzecz krucha jak szkło. Pozdrawiam serdecznie !!!
OdpowiedzUsuńNiby wiesz, takie prawo zimy, jak jesteś szczupła to się nie am co martwić, ja szczupła nie jestem, więc czas się kiedyś o zdrowie zatroszczyć.
UsuńMoje żarłoki rozerwały worek z karmą mimo, że w miskach ta sama. Chyba zima stulecia idzie jednak! :(
OdpowiedzUsuńMoje jakoś przystopowały, za to Antek ma biegunkę... źle znosi zmiany, najmniejsze nawet składu karmy wrażliwiec jeden.
UsuńHmmm a może mu trzeba wersji Sensitive jakiejś się trzymać?
UsuńNo jadł, tyle że mu się nudzi szybko, więc kombinuję czym urozmaicić żeby jadł. Podstawą brit dla wrażliwców "lilly" ale teraz nie było, więc wzięłam jakiś podobny z tej serii. Przejdzie mu.
UsuńWaga wagą, tak bardzo nie narzekam, ale nieruchawość to moje drugie imię od pewnego czasu... Nigdy nie należałam do osób bardzo aktywnych ruchowo, wolę marsz niż bieganie i jogę niż aerobik, no ale tę jogę to trzeba by jednak systematycznie... a u mnie coś z motywacją ostatnio krucho, zawsze znajduję sobie jakiś wykręt. Jak zaczniesz pisać o swoich postępach, to może bardziej się zmobilizuję :).
OdpowiedzUsuńWłaśnie jem lody - taka jestem konsekwentna. No ale powiedzmy, że staram się więcej ruszać i te lody to zamiast obiadu.:) Jak będzie o czym to będę pisać.
UsuńGdybym ja mógł przytyć choć parę kilo 😢
OdpowiedzUsuńCo w tym trudnego - siedzieć na dupie i objadać się pączkami i chipsami. Bycie kobietą nieco pomaga, ale nie zawsze - no i piwo, dla panów piwo.
UsuńNie mam wagi to i nie wiem ile przybyło, bo przybyło na pewno, co wiadomo po obwodach tu i ówdzie a zwłaszcza w talii. Narazie moje zimowe ciało potrzebuje i mięska i szampana, wiosną przyjdzie ochota na zielone. Mam nadzieję.
OdpowiedzUsuńNo mnie też spodnie jakoś tak bliżej sie przytuliły do nóg i z ciekawości sprawdziłam czemu, no już wiem:)A ponieważ ja nie wierzę w wiosenne zrzucanie nadmiaru, zaczyna od zimowego zrzucania:)
Usuń:) :) nie dalej jak dwa dni temu pisałam o swojej słabości i miłości do słodyczy. Znam Ci ja ten ból. Z tym, że staram się w miarę regularnie chodzić na siłownię
OdpowiedzUsuńNo u mnie siłownia to magiczna kraina na której się cierpi... W ramach odchudzania zamiast obiadu zjadłam lody:)
UsuńJa musiałam się z nią oswoić - albo perspektywa kalectwa albo pot krew i łzy (na siłowni) Wybrałam zło na siłowni - wcale nie lubię ale się męczę kilka razy w tygodniu
UsuńRozbroił mnie wstęp :D Ja już dawno nie wchodziłam na wagę, chociaż wiem (a może właśnie dlatego), że przybyło mi trochę do mojej "stałej" wagi :D Salsa wydaje się brzmieć jak całkiem fajny pomysł :)
OdpowiedzUsuńCoś mi ta salsa się oddala, nie czuje mocy żeby iść się zapisać. Za to uprawiam schody i próby biegania. Marne, powolne i rachityczne.
Usuń